Rozdział ósmy - Węzeł gordyjski



Nie jesteś wcale złym człowiekiem. Jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się wiele złych rzeczy.(...) Poza tym świat wcale nie dzieli się na dobrych ludzi i śmierciożerców, bo wszyscy mamy w sobie tyle samo dobra, co zła. Tylko od nas zależy, jaką drogą pójdziemy. Taka jest nasza natura.



   Wstrzymał oddech. Organizm przyśpieszył pracę serca, które teraz nadawało na najwyższych obrotach. Rozpoznał ten głos. Melodyjny, zdziwiony sopran, który nawiedzał go w snach, w czasie pobytu w Malfoy Manor. Dlaczego wcześniej go nie poznał? Może nie zawracał sobie głowy takimi szczegółami? Teraz jednak słyszał go doskonale. Ten sam, dokładnie ten sam głos, słyszał już wiele razy, podczas wycieczek w głąb swoich lęków i pragnień. Podczas nocy , w których nie wiedział co się z nim dzieje. Podczas nocy, w których był innym człowiekiem. Głośno przełknął ślinę i obrócił się w stronę, z której wydobyło się pytanie.  Stanął i spojrzał w zdziwione oczy Panny Granger. Była na wyciągnięcie ręki, zagubiona i zdekoncentrowana. Jej osłupiały wzrok, muskał, każdą część ciała ślizgona. Obserwował każdy ruch, każde spojrzenie, świadczące o jego winie. Ten był nieugięty. Przybrał kamienną twarz i przemówił, jego głos nadal przyprawiał o gęsią skórę. Był zimny, twardy i nieustępliwy.
- Czego tu szukasz, Granger?
- Mogłabym cię zapytać o to samo. - Czy on słyszał w jej głosie zarzuty?
- To nie twoja sprawa.
- Problemy uczniów, to sprawa całej szkoły, czyli również moja.
    Nadal stali naprzeciwko siebie, żadne z nich nie odważyło się zrobić nawet jednego kroku. Odległość dzieląca ich była niewielka, ale zawsze mogła zostać przełamana, przebita jak bańka mydlana. Nikt jednak nie chciał tego robić.
- Moje problemy to moja osobista sprawa. Nie mieszaj się w to, Granger. - Ona zawsze musi doprowadzić go do końca swoich barier.  Jeszcze ich nie przełamała, ale jest blisko, strasznie blisko. - Dlaczego ciągle jesteś tak niedaleko? Nie chcę byś mieszała się w to, co robię.
- Chcę ci pomóc - mruknęła i spojrzała w jego oczy. W oczy pełne pogardy i nienawiści.
- Od kiedy gryzą cię moje utrapienia? Jaki masz w tym cel? Czego chcę się o mnie dowiedzieć święty Potter? - ironia, ciągle słyszalna ironia, która nigdy go nie opuszczała.
- Nie chodzi o Harry'ego.
- Nie wierzę ci. Czyżby Potter przestał wtrącać się w sprawy, które jego nie dotyczą? - zagiął ją. Był mądrzejszy i sprytniejszy, niż mogło jej się wydawać.
- Nie, ale ta sprawa interesuje tylko i wyłącznie mnie - Draco prychnął.
- Myślisz, że nie wiem, o czym tak ciągle dyskutujecie wraz z Potterem i Weasleyem? Nie rozśmieszaj mnie.
- Nie dowiedzą się o tym - głośno przełknęła ślinę. Naprawdę chciała mu pomóc. Draco był osobą, która ją fascynowała. Był inny, tajemniczy. Wiedziała, że pod powłoką zimnego drania, kryje się zagubiony, bezradny chłopiec. Tylko jak przekonać go do swojej dobrej intencji? Draco nie jest człowiekiem, który łatwo ufa ludziom, a nie chciała mu się narzucać, wiedząc, iż on sam jej nienawidzi. Również nie pałała do niego sympatią, jednak było w nim coś, co bezgłośnie wołało o ratunek.
    Draco zrobił krok w jej stronę i gdy był już wystarczająco blisko twarzy dziewczyny, sykną spoglądając prosto w wystraszone, bursztynowe oczy.
- Dziś, jakkolwiek byłoby ciężko, muszę rozciąć ten węzeł gordyjski - to jest
bezgłośne wołanie o pomoc.
- Nie uczynisz tego samemu - mruknęła, nie spoglądając w jego zimne tęczówki.
- Mogło istotnie nie umknąć twojej uwadze, że życie ma gorzki smak. Nie mieszaj się w moje życie i powiedz to samo swojemu przyjacielowi. - Obrócił się na pięcie i wyszedł z komnaty, zostawiając osłupiałą Pannę Granger.

***

    Wróciła do dormitorium, jej umysł nadal był przymglony, a wzrok niepewny. Kim jest Draco Malfoy?-  pytała siebie. Niezauważalnie przemknęła przez Pokój Wspólny, nikt nie zwrócił na nią szczególnej uwagi. Uczniowie zajęci esejami na Obronę Przed Czarną Magią, zamknęli się w swojej własnej podświadomości.
    Gdy przekroczyła próg sypialni, jej współlokatorek jeszcze w niej nie było. Zdjęła z siebie szkolną szatę i oparła ją o drewniane krzesło, znajdujące się tuż przy biurku. Podeszła do łóżka, rozsunęła baldachim i położyła się, na jeszcze nienagrzanej pościeli. Przymknęła oczy i zaczęła rozmyślać o pewnym blondwłosym śligonie.
    Kim tak naprawdę był?  Zagubionym chłopcem, za którym ciągną się brudy rodzinne, czy bezdusznym Śmierciożercą, który zrobi wszystko w imię idei Czarnego Pana? Nie chciała wierzyć w tę drugą myśl. Co tak nagle zmieniło jej światopogląd? Ratunek przed ciężkim upadkiem? A może gorycz, czasem tak widoczna w jego zimnym spojrzeniu? Chciała, by Draco zaznał dobroduszności Boga, może wtedy się zmieni? Zrozumie?
    Był zagadką. Nieodkrytą jeszcze tajemnicą. Każdy z nas jest nieoszlifowanym diamentem, surowym kamieniem, któremu trzeba nadać blasku. Każdy ma w sobie potencjał pozwalający odnieść wspaniały sukces. Nieoszlifowanym diamentem, któremu potrzebna jest tylko czyjaś ciepła dłoń, mogąca złagodzić ból i żal. Mogłaby zamazać szkody przeszłości, wyczyścić go i dbać, by stał się najjaśniejszym ze wszystkich porzuconych kamyków, spoczywających gdzieś na dnie jeziora.
Tylko jak zmienić człowiek, który zaślepiony jest ideami prowadzącymi do porażki? Jak zrozumieć człowieka, który introwertywny nie chcę pomocy i który gardzi pomocą ludzi- jego zdaniem- będących gorszą częścią czarodziejskiego społeczeństwa?

***

    Jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym z absolutnym spokojem wewnętrznym, z odzyskaniem indywidualności. Tylko w pochłaniającej wszystko pustce samotności, w ciemnościach zacierających kontury świata zewnętrznego można odczuć, że się jest sobą aż do granic zwątpienia, które uprzytamniania nagle własną nicość w rosnącym przeraźliwie ogromie wszechświata.
    Czy był samotny? 
    Jak nikt inny. Nie chciał się do tego przyznawać nawet przed samym sobą. Był samotnym liściem na wietrze, który unosi się i spada, a koniec jego podróży, jest równo znaczy, z końcem jego istnienia. Nie chciał skończyć samotnie. Nie chciał skończyć, jako brudny Śmierciożerca, wyrzutek społeczeństwa.
    Ale nie mógł tego zmienić. Zawsze będzie kimś gorszym, kimś, z kim nie warto wchodzić w głębsze relacje. Kimś, kim ludzie będą się brzydzić, szydzić z niego i omijać go szerokim łukiem.
Ale tylko w niektórych, ograniczonych kręgach, szeptał cichy głosik w jego głowie. Może warto zrezygnować z rodzinnych tradycji, tylko po to, by być szczęśliwym człowiekiem? Tylko jak zapewnić sobie to szczęście? Jak oderwać się od tradycji, z którą był związany tyle lat? Jak zrezygnować, z czegoś, w co wierzył przez całe życie? Jak uświadomić sobie, że podąża złą drogą?    Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

***

    Omijał ją na wszelkie możliwe sposoby. Omijał wszystkich, którzy mogli przeszkodzić mu w jego rychłej porażce, ani przez chwilę nie wierzył w powodzenie tej misji. Ale musiał zacząć działać, miał coraz mniej czasu, coraz mniej.
    Minął tydzień, a Draco nadal stał w miejscu. Nie znalazł sposobu na pozbycie się Dyrektora Hogwartu, nie mógł naprawił szafki zniknięć z pokoju życzeń i ciągle nie poradził sobie z nadgorliwą Granger, która coraz częściej zaczęła zaprzątać mu głowę. Rano, gdy się obudził, nie czuł się najlepiej. Był ociężały, zmęczony i jeszcze bardziej rozdrażniony niż zwykle. Przemył swą bladą twarz, założył szkolną szatę i udał się na śniadanie do Wielkiej Sali. Przemknął pomiędzy stołami, pełnymi innych uczniów szkoły i upadł na ławkę, niedaleko podium, pełnego grona pedagogicznego.  Ziewnął i przetarł dłonią zmierzwione włosy.
- Kiepska noc? - Blaise Zabini siedział u jego boku i popijał czarną kawę. Spojrzał na niego swymi bystrymi oczami i pokręcił z politowaniem głową- Draco, jak ty wyglądasz.
- Nic mi nie mów - chłopak skarcił go wzrokiem i zanurzył twarz w dłoniach.
- Z tobą jest naprawdę marnie.
- Blaise, to się zaczyna - Draco podniósł głowę i z kamienną twarzą zerknął na ciemnoskórego, który zastygł z filiżanką w ręce. Chłopak przełknął głośno ślinę, odłożył naczynie, a jego równie zimne spojrzenie, wierciło dziury w niebieskich oczach ślizgona.
- Już? - wyjąkał i przyłożył dłoń do skroni, które zaczęły delikatnie pulsować. Ciśnienie w jego krwi wzrosło, tykało i nie dawało możliwości skupienia się na własnych myślach.
- Za tydzień jest pełnia. Teraz, w czasie pierwszej kwadry, muszę zażyć dawkę wywaru tojadowego. Severus będzie na mnie czekał po zajęciach - pochylił się w stronę Blaise i zaczął szeptać mu do ucha, tak, by nikt niepożądany go nie usłyszał.
- Coś czujesz?
- Poza zmęczeniem i dekoncentracją? Nie za wiele.
- To chyba dobrze - chłopak ponownie chwycił filiżankę i pociągnął z niej dużego łyka.
- Tak, to dobrze, Blaise. Bardzo dobrze. - Draco obrócił się w stronę reszty ślizgonów, kończąc tym samym rozmowę, po czym zajął się nalewaniem kawy. Musi mieć energię na resztę dnia.

    W tym samym czasie, dwa stoły obok, siedziała drobna brunetka i rozmawiała ze swoimi przyjaciółmi.
- Mamy dziś tyle zajęć, Hermiono. Naprawdę nie wiem jak się wyrobię - Ron będący na przeciwko dziewczyny, po raz kolejny narzekał na swój dzisiejszy plan zajęć. Hermiona parsknęła śmiechem i spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Naprawdę, Ron? Naprawdę? Zdajesz sobie sprawę, że masz ponad połowę mniej obowiązków ode mnie? I jeszcze śmiesz się uskarżać?
- Och, ale ty sobie z tym poradzisz. Nie to, co ja - oburzony chłopak zerknął w stronę przyjaciela, szukając w nim oparcia. Harry jednak nie zareagował - Harry? - mruknął i delikatnie szarpnął za łokieć. Chłopak oprzytomniał i zerknął na intruza.
- Tak?
- Czy ty nas słuchasz w ogóle? - skarcił go wzrokiem, przewracając przy tym oczami, tak, jakby zniewaga przyjaciela miała odwrócić uwagę Hermiony, od jego nagannego zachowania.
- Nie, przepraszam. Przyznaję się, jestem zamyślony.
- A o czym tak myślisz? - dziewczyna wtrąciła się do rozmowy i zaciekawiona spojrzała na przyjaciela, przerywając przy tym czytanie lektury.
- O Malfoyu i... - nie zdążył powiedzieć wszystkiego, gdyż Hermiona weszła mu w słowo:
- Harry! Miałeś nie zawracać sobie głowy Malfoyem!
- Tak, tak, Hermiono. Daj mi dokończyć - posłał jej pobłażliwe spojrzenie, a gdy dziewczyna lekko się zarumieniła, kontynuował - Tak jak mówiłem, myślałem o Malfoyu i o tym tajemniczym księciu półkrwi. Jestem ciekaw, kim on może być...
- O nim, lub o niej – podkreśliła - też miałeś nie myśleć. Skup się na zadaniach dla Dumbledore'a. Proszę cię, Harry - spojrzała na niego błagalnie, po czym wstała ze swojego miejsca, wzięła torbę z ziemi, obładowaną od góry do dołu książkami i ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
- A ty dokąd? - krzyknął za nią rudy przyjaciel.
- Do biblioteki! - szybko odpowiedziała i znikła za wielkimi, drewnianymi wrotami.

***

    Czas spędzony na zajęciach minął im dość szybko. Draco nim się obejrzał, stał przed wejściem do gabinetu nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Zapukał dwa razy i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Profesor już na niego czekał i bez celu wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Gdy usłyszał pukanie do drzwi podniósł wzrok i z beznamiętną miną oczekiwał, aż Draco zasiądzie na wolnym miejscu. Kiedy już to zrobił, Severus bez ceregieli wyciągnął z szuflady biurka fiolkę z półprzezroczystym płynem i podał ją młodemu Malfoyowi. Ten odebrał od niego przedmiot i chwilę mu się przyglądał.
- Kiedy mam to wypić? - zapytał po dłuższej chwili.
- Możesz nawet i w tej chwili- Severus posłał mu lekki uśmiech i przyglądał się jak Dracon odkorkowuje fiolkę, z której zaczął wydobywać się srebrzysty dym.
- Jak to cuchnie - skrzywił się  i przymknął oczy, by dostosować się do zaistniałej sytuacji.
- Nikt nie powiedział, że będzie to przyjemne dla ciebie doświadczenie. Musisz jednak wypić ten wywar, by nie zrobić jakiegoś głupstwa - surowy, rzeczowy ton nieznoszący sprzeciwu przemówił, a jego właściciel obserwował jak flakonik pochyla się, a jego zawartość ląduje w przełyku ślizgona.
Draco wykrzywił twarz w grymasie obrzydzenia. Śniadanie zaczęło mu się cofać, jednak pohamował ruch wymiotny i zaczął dochodzić do siebie. Po kilku minutach przestał wyczuwać już wstrętny smak wywaru.
- Ty mnie nienawidzisz, Severusie - powiedział całkiem poważnie i spojrzał w oczy nauczyciela. Ten przymknął powieki w geście rezygnacji.
- Miej do mnie chociaż szacunek, chłopcze - ton, jakim mówił przyprawiał o gęsią skórkę. Draco zrozumiał, że przekracza granice.
- Przepraszam, profesorze.
- Tak lepiej. Teraz już idź - Draco przytaknął głową i ruszył w stronę drzwi, gdy był już prawie za nimi, powiedział:
- Dziękuję. - Severus nie miał jednak możliwości mu odpowiedzieć, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie usłyszał tych podziękowań.

***

    Położyła się o czwartej, myśląc, że nie zaśnie choćby na chwilę, ale jej młode ciało rządziło się własnymi prawami. Usnęła prawie od razu, a kiedy obudziło ją uporczywe tykanie budzika, była zadowolona, że go nastawiła. Na zewnątrz podmuch zbliżającej się jesiennej bryzy odzierał liście z drzew, zaściełając kolorowym kobiercem część podwórza na tyłach zamku. Światło zaczęło nabierać tej dziwnej i głębokiej złotej barwy, która, jak się wydawało, istniała jedynie późnymi popołudniami.

    Draco był w gorszym stanie - ból ograniczał się do tępego pulsowania - ale gardło nadal miał obolałe i raczej pokuśtykał, niż poszedł, do łazienki. Wszedł pod prysznic, odkręcił wodę, gorącą do granicy wytrzymałości i stał pod strumieniem, aż jego skóra poczerwieniała, a łazienka wypełniła się parą, której elementy w tym momencie, były tak samo widoczne, jak ulice w czasie ogromnej nawałnicy.
    Wysuszył włosy, a potem przetarł lustro kawałkiem ręcznika, który opasał jego biodra. Odbicie mężczyzny patrzyło na niego oczyma naznaczonymi furią i zimnym pohamowanym rozsądkiem. Lustro szybko zaparowało ponownie, ale jego powierzchnia pozostawała czysta wystarczająco długo, by Draco zdał sobie sprawę, że naprawdę nie chce tego robić, że nie chce być mordercą. Teraz musiał zacząć liczyć się z konsekwencjami.

***

    Do pełni zostało kilka dni. Draco coraz gorzej się czuł, nie sypiał, był otępiały i często tracił panowanie nad sobą. Zdarzało się to podczas kolacji i w pokoju wspólnym ślizgonów. Blaise tłumaczył go wtedy, że jest przepracowany, a nie ma czasu odpocząć i, że wszystko wróci do normy, gdy stary Slughorn przestanie zadawać tyle esejów do napisania. Uwierzyli mu, bez mruknięcia okiem.
    Hermiona siedziała na lekcji Obrony Przed Czarną Magią i przeklinała dzień, w którym Severus Snape został profesorem. Był bardzo surowy i nie tolerował ignorancji, która często, niepohamowanie, widoczna była w postawie młodego zbawcy świata - Harry'ego Pottera.
- Otwórzcie podręczniki na stronie pięćdziesiątej - stał na podium i z góry obserwował swoich uczniów. Każdy z nich miał inny wyraz twarzy, jednak na żadnej, nie było wypisanego szczęścia. Strach, niepewność, zamyślenie.
- Przepraszam, Profesorze - ręka Hermiony wystrzeliła w górę z siłą armaty.
- Tak, Granger? - wysyczał z wyczuwaną pogardą i niechęcią, po czym spojrzał prosto w oczy dziewczyny. Ta niespeszona kontynuowała:
- Czy nie powinniśmy teraz zacząć powtarzać materiału?
- Rozumieć mam, że nie jesteście wystarczająco kompetentni, by opanować tak łatwy materiał? Panno Granger, po Pani bym się tego nie spodziewał - Snape mówił z ironią i czekał na ośmieszenie części Gryffindoru, której szczerze nienawidził. Ślizgoni ryknęli śmiechem i w duchu gratulowali Snape'owi, upokorzenia szlamy. Ron czując zbierającą się w nim irytację, zacisnął knykcie na blacie biurka i czekał na dzwonek, oznajmujący koniec dzisiejszych zajęć. Hermiona poczuła się upokorzona i postanowiła nie wtrącać się w system nauczania profesora. Zdecydowała, iż sama powtórzy wiadomości sprzed kilku lat. W końcu tylko raz mieli na tyle kompetentnego nauczyciela, który mógł ich nauczyć składników Obrony Przed Czarną Magią, a był to jeden z członków Zakonu Feniksa - Remulus Lupin, wilkołak.
    Nagle ją oświeciło, serce przyśpieszyło swój rytm, źrenice powiększyły się, a oddech stał się nierówny. To takie oczywiste. 
    Draco Malfoy był wilkołakiem?


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie!
Dziś rozdział, kończący moje ferie zimowe. Tak przyzwyczaiłam się do nocnego trybu życia, że nie wiem, jak ja sobie poradzę w poniedziałek.
Rozdział trochę dłuższy niż zwykle.
Do zobaczenia, pozdrawiam! 

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy rozdział ;) Czekam na więcej. Ja ferie zaczynam dopiero w połowie lutego..

    http://crazy-in-love-dramione.blogspot.com/
    #Hedwiga

    OdpowiedzUsuń
  2. Hermiona coraz bardziej mnie zaskakuje. Wiedziałam, że odgadnie tajemnicę Malfoya, ale że tak szybko to tego się nie spodziewałam! Podziwiam ją, że nie boi się rozmawiać z Draco, pomimo że on ją odtrąca.
    Jestem ciekawa reakcji Draco... to może być baaardzo interesujące :D
    życzę weny na kolejne rozdziały!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, kocham Twoją Hermionę - jeszcze się nie przemienił, a ona już wie!
    A Draco też już wie, co czują kobiety. Powinien zacząć szanować je bardziej. :D
    Rozdział cudowny, jak zwykle. Czuję, że z każdą notką jesteś coraz bliżej momentu, którego tak bardzo wyczekuję - przemiany Draco. To mnie tak bardzo intryguje, że po prostu muszę przeczytać ten moment! ❤
    Ogólnie opowiadanie coraz bardziej mi się podoba ❤ Jest coraz ciekawsze, to Feltson sobie bardzo ceni! :)
    W notce jest jeszcze kilka literówek, więc spradź ją jeszcze raz, a będzie idealnie ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega ciekawy rozdział - jak każdy w Twoim wykonaniu :) Czekam na więcej ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi Draco����

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj <3
    Długo mnie tu nie było, ale za to miałam co czytać xD
    I cóż... zazdroszczę ci świetnego stylu...
    I ciekawej historii...
    I tak dobrze wykreowanego Malfoya :P
    Wracając...
    Hermiona w końcu się domyśliła! Wiedziałam, że z niej mądre dziecko xD Czekam na rozwój tego wątku. Ciekawe czy reszta trójcy się o tym dowie :P
    Bardzo współczuję Draco, naprawdę ma przerąbane. Mam nadzieję, że Snape mu coś pomoże :)
    Czekam na next
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium
    Zapraszam na http://dramione-wiezniowie-czasu.blogspot.com/ Opublikowałam dalszy ciąg miniaturki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Ja też już skończyłam ferie i rozumiem twój ból xD

      Usuń

Prześlij komentarz