Rozdział piąty - Naczelni


"Pamiętasz ten moment, kiedy jako dziecko, w wieku koło siedmiu lat, malujesz obrazek i niebo to niebieski pasek u góry kartki? I wtedy przychodzi ten moment rozczarowania, kiedy nauczyciel mówi ci, że tak naprawdę niebo zajmuje cała wolną przestrzeń na rysunku. I to jest ta chwila, kiedy życie zaczyna być coraz bardziej skomplikowane i nieco nudniejsze, ponieważ zamalowywanie kartki na niebiesko jest raczej nużącym zajęciem."



   Dźwięk dobiegający zza okna zaniepokoił Hermionę - wydawało jej się, że ktoś stuka palcami o parapet. Podniosła uważnie wzrok, już chciała poderwać się z krzesła; książka zsunęła jej się na brzuch. Po chwili zorientowała się, że to po prostu deszcz, wieczorny deszcz, który dużymi strugami zalewa okno salonu gryfonów. Mimo, iż północna Szkocja uważana była za cieplejszą część regionu, nie brakowało tu typowej brytyjskiej pogody, w postaci deszczu i gradu. Hermiona nie zauważyła ani początku ulewy, ani zapadnięcia zmroku. W pokoju panował teraz półmrok. Włączyła więc lampkę i ponownie zajęła się lekturą. Lampa była staromodna, o zdobionym kloszu koloru ciemnego, zaschniętego drewna, z którego zwisały kryształowe wisiorki. Odkąd pamiętała, zawsze stała na stoliku kawowym, żaden gryfon się z nią nie rozstawał. Nie była temu przeciwna, traktowała to miejsce jak dom, już od sześciu lat. To, że otaczały ją znane jej przedmioty, dawało poczucie ciepła i bezpieczeństwa. Wszystko tu było zawsze takie samo i nie poddawało się czasowi.
    Światło padało na jej szczupłą twarz, błyskało przez duże, orzechowe oczy i przeświecało mocne brązowe włosy, obnażając śniadą skórę. Książka była naprawdę fascynująca. Nic dziwnego, że straciła poczucie czasu. Czytała "Historie Magii" Bathildy Bagshot. Jak co roku, gdy sięgała po tą książkę, zachwycała się bogactwem informacji, które w niej znalazła. Hermiona uśmiechnęła się czując, jak przeszywa ją dreszcz. "Przerażające, ale efektowne" - w istocie tak musiało być!
    Dziewczyna pochłonięta lekturą nie zauważyła, jak przy jej boku zjawili się dwaj młodzi mężczyźni. Gdy na czytany tekst padł cień jednego z nich, ta podniosła wzrok, by spojrzeć na nowo przybyłych. Tuż nad sobą zobaczyła promienną twarz chłopaka. Wysoki, szczuły z blizną na czole - Harry Potter świdrował spojrzeniem swoją przyjaciółkę. Obok niego, trochę w tyle, z rękoma w kieszeniach stał również uśmiechnięty Ron.
- Hermiono jutro zaczynają się zajęcia. Nie powinnaś położyć się już spać? - Ron podszedł do bordowej kanapy i bez ceregieli rzucił się na nią, rozkładając ręce w geście zmęczenia.
- Wiem. Tylko nie mogę zasnąć. Tak bardzo tęskniłam za tym miejscem. Boję się, że niedługo już w ogóle go nie zobaczę. Rozumiesz mnie, Harry? - brązowowłosa dziewczyna z ukosa wpatrywała się w przyjaciela. Wiedziała, że ten będzie wiedział, jak obecnie się czuję. Nie myliła się.
- Tak, Hermiono. Nie przejmuj się tym, co będzie. Jutro oficjalnie zaczynamy nowy rok. Jestem ciekawy, kto zostanie drugim prefektem naczelnym.
    Dziewczyna chwilę się zastanowiła. List z informacją, że została wybrana jako prefekt naczelny, doszedł do niej w połowie sierpnia. W czasie ceremonii przydziału nie miała okazji zobaczyć kto również nosi odznakę. A następnie zaraz po kolacji, wraz z pierwszorocznymi udała się na siódme piętro w stronę wieży Gryffindoru.
- Mam nadzieje, że to jakiś puchon - nie uśmiechały jej się patrole z krukonami. Mimo, iż była osobą inteligentną, uważała, że w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Naukę stawiała bardzo wysoko, jednak nigdy ponad przyjaciół. Ślizgoni odpadali z prostego powodu - dyrektor nie był na tyle głupi, by tak ważną pozycję, jak prefekt naczelny przeznaczyć jakiemuś wstrętnemu, wrednemu wychowankowi domu Salazara Slytherina.
- Też chciałbym by tak się stało - Ron dobrodusznie uśmiechną się do dziewczyny. Hermiona widziała, że chłopak stara się o jej względny, jednak  nadal była nieustępliwa. Lubiła rudzielca, ale na dzień dzisiejszy nie mogła sobie wyobrazić, że kiedyś stworzą prawdziwy związek. Ron od zawsze był jej przyjacielem. Harry cichutko się zaśmiał. Ron wdzięczący się do jego przyjaciółki był naprawdę śmiesznym widokiem. I mimo, iż dziewczyna często rumieniła się na słowa chłopaka Harry wiedział, że zostanie on tylko jej przyjacielem.
- No co? - oburzony Ron wstał z kanapy. - Idę się położyć, Harry, idziesz?
- Tak, tak już idę! Hermiono ty też powinnaś iść spać - Harry spojrzał na Hermione swymi zielonymi oczyma, wzrokiem pełnym litości.
-W zasadzie macie rację. Dobranoc Harry. Dobranoc Ron.
    Wbiegła na schody prowadzące do pokoi dziewczyn z szóstego roku. Delikatnie chwyciła klamkę od dormitorium i weszła do pomieszczenia. Długość pokoju przeszła na palcach, nie chcąc zbudzić śpiących już współlokatorek.

***

   Malfoy zaspał, nie czuł się jednak wypoczęty. Miał tyle spraw na głowie, tyle rzeczy, którymi należało się zająć. Ogolił się i ubrał, robiąc jednocześnie w myślach przegląd wydarzeń ostatnich dwudziestu czterech godzin. Spotkanie z Blaise'em, rozmowa z McGonagall, epizod z ślizgonami.
Epizod? To coś dużo ważniejszego niż epizod. Draco od razu po ceremonii przydziału, udał się do pokoju wspólnego Slytherinu, znajdującego się w lochach. Był zmęczony i pragnął zapaść w długą drzemkę. Jego samopoczucie źle wpływało na innych rówieśników. Już z odległości kilkunastu metrów uczniowie wyczuwali zły nastrój ślizgona, po czym jak oparzeni schodzili mu z głowy. Chłopak przemierzał zimne korytarze Hogwarckich lochów, nie zważając na panoszących się tu i ówdzie studentów. Jego szkolna szata falowała pod wpływem szybkiego ruchu. Poruszała się z gracją, dostojnie płynęła za swoim właścicielem, dodając mu ten przyjemny, często niekontrolowany, lecz ostentacyjny blask. Stanął pod kamienną ścianą, która jak najważniejszego skarbu strzegła wejścia do komnaty węża.
- Czysta krew - mruknął, a ciężka fasada odsunęła się bezszelestnie, jak delikatny liść na wietrze, udostępniając przejście. Przekroczył jej próg, a wzrok automatycznie skierował na schody prowadzące do męskiego dormitorium, które dzielił z Blaise'em Zabinim, Teodorem Nottem oraz Gregorym Goyle'm. Nie zdążył zrobić nawet trzech kroków, gdy usłyszał dziewczęcy pisk, stłumiony przez panujący gwar. Miał jednak pewność, że ów dźwięk zachwytu był skierowany w jego stronę, nie mylił się.
- Draco! - w jego kierunku szła drobna blondynka o niebieskich oczach.
- Cześć, Dafne - odpowiedział beznamiętnie. Miał zamiar szybkim krokiem ominąć tłum i zaszyć się w swoim łóżku. Taki obrót spraw nie był mu jednak pisany.
- Stary usiądź z nami! - głos Vincenta dochodził z niemałej odległości, jaka dzieliła Dracona od szmaragdowych kanap w samym centrum pomieszczenia. Draco, choć wykończony długotrwałą podróżą, postanowił chwilę spędzić z znajomymi z domu. Podszedł do małego tłumu znajdującego się wokół siedzisk, a następnie przysiadł na jednym z znajdujących się tam foteli.
- Nie byłeś zbyt rozmowny w pociągu - stwierdziła Pansy posyłając w stronę chłopaka pobłażliwy uśmieszek. Dziewczyna miała dość niecodzienną urodę. Lekko skośne oczy, kruczoczarne włosy, które w połączeniu z mocno oliwkową cerą, mogły wskazywać na wschodnie korzenie rodziny Parkinson.
- Teraz też nie jestem, nie widać? - był zdegustowany zachowaniem pozostałych ślizgonów. Często czuł się jak ich przywódca, pan. Imponowało mu to, z jakim zapałem pozostali uczniowie słuchali jego opinii. Z czasem to także robiło się męczące. Ciągłe zaczepki, pytania i rozmyślania, których Malfoy był głównym tematem.
- Nie bądź taki naburmuszony, chcemy tylko pogadać, dawno się nie widzieliśmy - posłała mu zawiedzioną minę i krzywko spojrzała w jego szaroniebieskie tęczówki.
- Z tego, co się orientuję jechaliśmy razem Exspresem Hogwart, czy to ci nie wystarcza? - Mam dość. Kiedy oni się uspokoją? Pytał sam siebie, jednak także i tym razem nie otrzymał zadowalającej odpowiedzi. Nie mógł nawet chwilę odetchnąć, a już został przygwożdżony masą pytań, skierowanych właśnie w jego stronę.
- Jak ci minęły wakacje? - dziewczyna siedziała na sofie na przeciwko chłopaka i przyglądała mu się zagadkowo. Blaise wyczuwając, że rozmowa ta prowadzi na niebezpieczne rejony, które mogłyby wzburzyć i tak podenerwowanego ślizgona, postanowił przerwać konwersacje i zaciągnąć Dracona do ich sypialni.
- Draco, chodź już. Jutro rano zaczynają się zajęcia musimy się przygotować - i nie zwracając uwagi na sprzeciwy reszty współlokatorów, podszedł do chłopaka i chwycił go za ramię, ten nie protestując udał się w ślad za przyjacielem.
- Dzięki- mruknął i już miał zamiar udać się do łazienki, by wziąć odprężającą kąpiel, jednak na to też nie dostał przyzwolenia.
- Zaczekaj!
Draco obrócił się na pięcie i z wyczekiwaniem spojrzał na kolegę.
- Co się wydarzyło w te wakacje, że nie chcesz o tym rozmawiać? - Blaise martwił się o przyjaciela, który był jakiś przygaszony i niemrawy. Pamiętał, że jeszcze rok wcześniej śmiał i bawił się razem z innymi ślizgonami, a teraz?
- Nadejdzie czas, kiedy ci wszystko wyjaśnię, na razie daj mi odpocząć, proszę.
Mężczyzna stał niepocieszony. Nie chciał siłą wyciągać informacji od kumpla, jednak wiedział, że musi coś z tym zrobić. To nie był ten sam Malfoy co kilka miesięcy temu.
- Jak nie chcesz to nie mów, rozumiem. Kiedy będziesz chciał pogadać, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dobranoc. - Posłał mu pokrzepiający uśmiech i ruszył w stronę kufra, który stał przy jego łóżku wciąż nierozpakowany.
- Dobranoc, Blaise. - Wziął bieliznę oraz koszulkę i ruszył w stronę pobliskich drzwi.

***

   Gwar panujący w Wielkiej Sali, był nie do opanowania. Uczniowie zapoznawali się właśnie z swoimi nowymi planami zajęć, co chwila pytając sąsiadów o ich układ lekcyjny. Hermiona siedziała przy stole Gryffindoru i żywiołowo tłumaczyła coś swoim przyjaciołom.
- "Historia Hogwartu" nie została napisana przez Bathildy Bagshot - próbowała wytłumaczyć dwóm sąsiadującym jej gryfonom.
- Jak to nie? A kto niby napisał tę książkę? - Ron się niecierpliwił. Jeśli chodziło o naukę Hermiona potrafiła przegadać nawet kilka godzin.
- A tak to. Autor książki jest nieznany. Przez wiele lat przypuszczało się, że Bathilda jest twórcą księgi, jednak ona nie potwierdziła tej informacji.
- Dlaczego więc mamy się uczyć z księgi nieznanego pochodzenia?
- Och, Ron zamknij się już. Gdybyś chociaż raz przestudiował tę książkę, wiedziałbyś, że jest bardzo interesująca - zapał Hermiony do nauki był nie do zgaszenia. Pochłaniała wiedzę jak gąbka. Jednak w przeciwieństwie do owego przedmiotu, który z czasem musiał zostać wyciśnięty, Panna Granger miała niezliczone miejsca do trwałego przechowywania wiedzy - tym  miejscem był jej mózg. Skarbnica mądrości.
- Uczniowie - wszystkie szmery ucichły. Na podium stanął wysoki sędziwy staruszek. Jego bystre, jasnoniebieskie oczy przeszywały na wskroś wszystkich studentów, znajdujących się w sali. - Dostaliście już swoje rozkłady zajęć. Pierwsza lekcja zacznie się za godzinę, macie czas by się do niej przygotować. A teraz, na łamach grona pedagogicznego chciałbym przedstawić wam nowych prefektów naczelnych. Z różnych powodów, których znać nie powinniście - tu staruszek uśmiechnął się pobłażliwie. - Na to stanowisko zostali wybrani dwaj najlepsi uczniowie z szóstego roku!
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Była ciekawa kto będzie jej partnerem w czasie wieczornych patrolów. Poza tym było jej głupio - choć wiele osób powtarzało jej to za każdym razem - Dziwnie się czuła, gdy  została oficjalnie przedstawiona jako jeden z najlepszych uczniów w całej szkole.
- Prefektami, którzy po za pilnowaniem porządku w szkole, mają za zadanie patrolować korytarze naszego zamku, by nikt niepowołany nie wymykał się w nocy na przechadzki i - tu znów się uśmiechnął i puścił szybkie, prawie niezauważalne 'oczko' w stronę Harry'ego Potter'a - zostają: Panna Hermiona Jean Granger z Gryffindoru - w sali było słychać owacje, oraz kilka pomruków niezadowolenia, wydobywających się z ust podopiecznych domu Salazara Slytherina - oraz Pan Dracon Lucjusz Malfoy z Slytherinu.
- Co?! - wrzasnął Ron i spojrzał w stronę wystraszonej dziewczyny.
- Ja...ja sama nie miałam pojęcia - wyjąkała i spojrzała w stronę stołu, przy którym powinien siedzieć chłopak. Szybko obiegła spojrzeniem cały rząd, jednak nie odszukała się blond czupryny Malfoya.
- To będzie ciekawy rok nie powiem - Harry wtrącił się, przerywając myśli Hermiony. - To w sumie dobry pomysł. - zaczął myśleć na głos.
- Co ty kombinujesz, Harry? - dziewczyna miała złe przeczucia co do przemyśleń przyjaciela. Kochała go jak brata. Spędzili razem tyle cudownych, niezwykłych lat, jednak jej uwadze nie uszło to, iż Pan Potter był przewrażliwiony na punkcie każdej odbiegającej od normy przypadłości. Współczuła mu losu jaki musiał wieść. Do tego strata Syriusza, która bolała wszystkich członków Zakonu Feniksa...nie mogła sobie nawet wyobrazić jak to wszystko znosił Harry. Jej dzielny Harry.
- Słuchaj, Hermiono. Ron przyznał mi rację, że ostatnie zachowanie Malfoya było dziwne- Dziewczyna spojrzała na niego pytającym wzrokiem. - Wtedy na pokątnej - Harry wiedział, że dziewczyna sceptycznie podchodzi do jego teorii, jednak nie miał zamiaru odpuszczać. - On coś kombinuje, a ty możesz go obserwować.
Hermiona wyszczerzyła oczy, obsesja na punkcie Malfoya wcale jej nie bawiła.
- Ale to doskonały pomysł! Będziesz miała na niego oko, zorientujesz się, jeśli będzie coś knuł. - Zielonooki posłał jej błagalne spojrzenie, jednak ona  nie chciała się złamać.
- Nie ma mowy, Harry! Ja mam swoje zmartwienia. Mam naukę i do tego nowe obowiązki prefekta naczelnego!
- Obiecaj, że postarasz się mieć oko na Malfoya.
- Nic ci nie mogę obiecać - dziewczyna chciała zakończyć tę rozmowę, która zboczyła na złe tory. - Chodźmy do dormitorium, muszę się spakować.
- Niech ci będzie, ale jeszcze do tego wrócimy.
    Cała trójka podniosła się z ławy i ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Wspinając się po schodach zauważyli Malfoya wychodzącego z lochów. Przeklęty Hogwart - na usta Dracona cisnęły się niecenzuralne słowa. Nie miał ochoty przesiedzieć pół dnia w nagrzanych salach lekcyjnych.
Powolnym krokiem zbliżał się do sali wejściowej, by po chwili zobaczyć pnących się po schodach gryfonów, wśród których dostrzegł rudą gęstwinę włosów Weasley'a oraz niepohamowaną szopę Granger.
- Cześć, Draco - do młodego Malfoya podbiegł Blaise mierząc go zdziwionym spojrzeniem. Chłopak nic nie odpowiedział tylko delikatnie kiwnął głową, dając znak przyjacielowi, że znajduję się pośród żywych.
- Wiesz, kto jest drugim prefektem naczelnym?- zagadał ciemnoskóry swego towarzysza.
- Oświeć mnie.
- Granger.
- Świetnie. Zapowiada się nieciekawy rok. - Teraz było mu wszystko jedno, zastanawiał się tylko jak pogodzi te wszystkie obowiązki..

***

- Witajcie na pierwszej w tym roku lekcji eliksirów! - Slughorn przywitał się z uczniami, po czym kontynuował. - Nie będę wam opowiadać jak ważnym oraz niezwykłym przedmiotem są eliksiry, za pewnie profesor Snape dobitnie wam to przekazał. - Z tyłu sali ktoś parsknął śmiechem, jednak niezrażony nauczyciel ciągnął dalej swój wywód. - Dziś zajmiemy się fascynującym eliksirem, jakim jej wywar żywej śmierci. Czy ktoś powie mi jak on działa?
Ręka Hermiony z siłą procy wystrzeliła w górę.
- Tak, Panno..?
- Granger, Sir - dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie w stronę nauczyciela.
- Słuchamy więc, Panno Granger.
- Wywar Żywej Śmierci to silny środek usypiający, powoduje omdlenia, które dla niedoświadczonego czarodzieja mogą wyglądać jak śmierć. Powoduje ją tylko w wypadku skrajnego przedawkowania. Nazwa substancji powstała od określenia działania wywaru. Głównymi składnikami są rzadkie zioła. Zawierający tujon, stymulujący układ nerwowy, często używany również jako środek łagodzący ból. Nadmierne, lub nieostrożne jej spożycie powoduje uszkodzenie mózgu, lub nawet śmierć. Drugim ważnym składnikiem, mieszanym z poprzednim jest roślina z rodzaju Asphodelus. Pochodząca z rodziny liliowatych, ze skupiskiem białych kwiatów u szczytu łodygi.​​ Wywar stworzony jest też z korzenia asfodeulusa sopophorusa, piołunu i korzenia waleriany. Dobrze wykonany wywar ma kolor smolisty - wyśpiewała jak na spowiedzi, nie zatrzymując się nawet na jednym słowie.
- Tak jest! Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Macie dokładnie dwie godziny na sporządzenie eliksiru. Ten, który wykona zadanie poprawnie otrzyma oto ten niezwykły prezent - w tej samej chwili Slughorn chwycił w dłoń malutką, przezroczystą fiolkę w której mienił się lekko złocisty płyn. - Eliksir Felix Felicis znany inaczej jako…
- Płynne szczęście - wypaliła podekscytowana gryfonka. Po chwili zawstydzona, natychmiast cofnęła się o krok.
- Znów dobrze. Pięć punktów. Zaczynajcie pracę, wskazówki znajdziecie na stronie trzysta dziewięćdziesiąt cztery. Powodzenia! - Nauczyciel odsunął się od stanowisk i poczłapał do swojego biurka. Uczniowie natychmiast zabrali się do pracy. Hermiona otworzyła podręcznik na wskazanej stronie i pobieżnie obejrzała tekst, po czym ruszyła w stronę składziku. Było to małe pomieszczenie w końcowym rogu sali. Nie brakowało tu wszystkich najpopularniejszych składników, które potrzebne były do sporządzenia podstawowych eliksirów. Severus Snape  bardzo dokładnie zaopatrzył to miejsce. Zabrała potrzebne jej składniki i z opuszczoną głową ruszyła w stronę ławki. Zastanawiając się nad zadaniem nie zauważyła osoby, która również z spuszczoną głową ruszyła w stronę spiżarni. Z głuchym łoskotem wpadła na coś twardego i upadła na ziemie, rozrzucając przy okazji wszystkie ingrediencje. Nie podniosła głowy by zobaczyć kogo zahaczyła przez swoje niedbalstwo, jednak, gdy usłyszała zimną odpowiedź, wiedziała do kogo należy ten głos i cieszyła się, że na niego nie spojrzała.
- Uważaj jak chodzisz, Granger - Draco syknął i zniknął w cieniu.
Dziewczyna podniosła się z klęczek, po czym zebrała swoje rzeczy z podłogi i ruszyła w stronę przyjaciół. Nie przejmowała się Malfoyem. Po pięciu latach wzajemnej nienawiści przyzwyczaiła się do jego niemiłej, oraz niechcianej obecności.
- Co się stało, Hermiono? - to Harry, który dostrzegł dziwny wyraz twarzy dziewczyny, musiał dowiedzieć się czy nic nie stało się przyjaciółce.
- W porządku, Harry. To tylko Malfoy - tylko Malfoy powtarzała w myślach, a następnie zabrała się za sporządzanie eliksiru.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam was z kolejnym rozdziałem!
Wiem, że akcja powoli się rozkręca, jednak muszę się przyznać, że początki są najgorsze. Mam nadzieję, że będzie mi szło coraz lepiej.
Wszystkim, którzy już jutro rozpoczynają ferie zimowe, życzę przyjemnego odpoczynku!

*Dzisiejsza wiadomość o śmierci Alan'a Rickman'a, była moją osobistą tragedią.
Dziś nasz świat opuścił jeden z gigantów kinematografii.
Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Niech pamięć o nim pozostanie z nami wiecznie.

Komentarze

  1. Ja zamiast się uczyć Twoje opowiadanie czytam xdd Ale tak na serio, dawno nie chłonęłam z takim zapałem opowiadania. Jest naprawdę świetne! Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne...
    To opowiadanie jest świetne i mogę to powiedzieć z czystym sumieniem!
    Cieszę się, że są tutaj opisy i to jeszcze takie cudne. Na wielu nowych blogach są to zazwyczaj tylko dialogi, a tu taka miła niespodzianka :)
    Bardzo dobrym pomysłem jest poprowadzenie fabuły ze perspektywy Draco, bo nie jest to raczej spotykane. A w dodatku to, że Draco jest wilkołakiem! Boże, na serio się przeraziłam, ale wierzę, żr sobie poradzi. I - jeśli się nie mylę - Hermiona odkryje jego dolegliwość dzięki szlabanom. Ale cicho-sza, nic mi nie mów :D
    Jestem przeogromnie ciekawa następnej części! Mam nadzieję, że wykorzystasz ferie w 100% :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com

    Ps. Oczywiście obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że lubisz czytać moje komentarze, mnie wtedy też jest miło :D A w nagrodę za świetne opowiadanie mam dla Ciebie nominację do Liebster Award! :) Po więcej szczegółów zapraszam na
      http://accio-love-dramione.blogspot.com/2016/01/liebster-award-3-4-i-5.html

      Pozdrawiam,
      Feltson

      Usuń
  3. Coraz bardziej mi się podoba :) Harry nieźle to sobie wykombinował Hermiona szpiegiem :D jestem ciekawa relacji Draco i Hermiony :)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz