Rozdział trzynasty- Blaise

"skarbie
ja chyba nie umiem się cieszyć
niezaprogramowany jestem
do długotrwałego odczuwania szczęścia
skarbie
ktoś przez całe lata
bardzo sukcesywnie czyścił mój dysk
ze wszystkich ciepłych odruchów
trzeba coś we mnie obudzić
otworzyć jakieś nowe drzwi
zainstalować program miłości
jesteś nadzieją
że nieodwracalne można odwrócić
że cała ta czułość nie została usunięta
wraz z opóźnieniem mojego serca
jesteś nadzieją
że może jeszcze potrafię kochać
że może mnie jeszcze spotkać
coś dobrego"
Charlotte Nieszyn - Jasińska.



- Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam - mruknęła. Jej głos drżał, można było w nim wyczuć nutkę zastanowienia i niepewności. - Nie boisz się ze mną rozmawiać?
- Czego mógłbym się obawiać? - zapytał.
    Oczy nadal miał opuchnięte.
   Był zmęczony ciągłą gonitwą myśli.
   Mimo wszystkich skrajności, chciałby wrócić do dni, w których nie musiał się martwić o następny dzień. Do tych, w których wszyscy traktowali go jak najważniejszego. Do dnia, w którym wszystko przynoszone miał na tacy i gdy jego decyzje były wyłącznie zależne od niego.
   Teraz, mimo iż sam zmaga się z problemami, to wie, że jego życie od jakiegoś czasu kierowane jest innymi rękoma. Wie, że to inne usta wydają polecenia, które on musi wykonywać i wie, że nie może im się sprzeciwić.
- Jak ogólnie przeszło mnie nazywać? Jęcząca Marta? Tak na mnie mówicie? - próbowała go zrozumieć.
   Tyle razy słyszała o nim same złe słowa. A teraz? Draco Malfoy siedzi u jej nóg załamany i prosi o uwagę. Nie mogła go spławić. Przecież, każdy zasługuje na chwilę rozmowy. Nawet on.
- Tak - jęknął zażenowany.
   Rzeczywiście, nigdy nie zastanawiał się, jak to jest być upokarzanym i nie wartościowym. Było mu teraz smutno.
   Zdał sobie sprawę, że nic nie jest w stanie usprawiedliwić niektórych zachowań.
   A kto wyraził zgodę, by naśmiewać się z dziewczyny, która już nie ma prawa sprzeciwu? Z dziewczyny, która zmarła przedwcześnie i nie mogła nacieszyć się życiem?
- Przyznaję, że nigdy nie interesowałem się tak naprawdę twoją osobą. Nawet nie wiem, jak się nazywasz.
- Warren, Marta Warren.
- Miło, że w końcu będę mógł zrezygnować z Jęczącej Marty. To raczej nie za przyjemne słyszeć o sobie takie słowa - słuchał dźwięków, które wydobywały się z jego ust, jakby nie należały do niego.
    Wydawały się być zupełnie nie podobne do jego osoby.
- Muszę przyznać ci rację. Czy nadal chcesz usłyszeć jak zginęłam?
    Draco głośno wciągnął powietrze. Nigdy nie przypuszczał, że będzie umiał porozumieć się z duchem.
    Ciche "Tak" wydobyło się z jego ust.
    Zaczęła swą opowieść powoli. Nie śpieszyła się, bo wiedziała, że jeśli chcę on usłyszeć całą historię, będzie czekał.
- Byłam zła i roztrzęsiona. Była jedna dziewczyna...Pewnie jej nie znasz, ale nazywała się Oliwia Hornby. Naśmiewała się ze mnie, tak strasznie się ze mnie śmiała. Znasz to uczucie, gdy szydzą z ciebie? - zapytała i spojrzała na chłopaka, który z czystym zaciekawieniem przyglądał się jej cieniowi.
- Nie - zaśmiał się cicho. - Zawsze uważano mnie za osobę pierwszoplanową, wszyscy chcieli zwrócić moją uwagę.
- Rozumiem - mruknęła, jednak po chwili przymknęła powieki i szybko je otworzyła przy okazji kręcąc głową. - Choć nie, nie rozumiem...Nigdy tak nie miałam. Opowiesz mi o tym?
- Później, Marto. Mów dalej.
- Ta dziewczyna...zaczęła się ze mnie śmiać. Po tylu latach poniżania w końcu pękłam i chciałam pobyć sama.
 Draco pomyślał, że doskonale zna to uczucie samotności. Również miał chwilę, gdy chciał odpocząć od tłumu i po prostu pobyć sam.
– Postanowiłam, że przyjdę właśnie tutaj. Do łazienki dla dziewcząt na pierwszym piętrze. Och, gdybym wiedziała, co mnie spotka, nie wiem czy zastanawiałabym się nad tą decyzją. Schowałam się w tej kabinie, o tu - podleciała do najbliższych drzwi i wskazała je ręką. - Tak więc, siedziałam i płakałam. Nie wiem ile czasu minęło. Po jakimś czasie usłyszałam męski głos. Byłam zła i chciałam szybko wygonić go z tego miejsca, to przecież była toaleta dla dziewcząt! Gdy uchyliłam drzwiczki i wyjrzałam z zamiarem skrzyczenia go, ujrzałam Toma. - Draco wzdrygnął się na myśl o młodym Voldemorcie. - Spojrzał na mnie, a potem syknął coś, czego nie rozumiałam.
- Mówił mową węży - wtrącił.
- Tak, teraz już o tym wiem, ale wtedy...skąd mogłam przypuszczać?
- Tak, chyba nikt się tego nie spodziewał. Kontynuuj.
- Po tym syku usłyszałam, jak coś ciężkiego porusza się. Nie zdążyłam zobaczyć, co się dzieje, a gdy się odwróciłam...pamiętam tylko te ślepia. Para oślizgłych oczu, które spojrzały prosto we mnie.
- To straszne.
-Tak, pamiętam, jak bazyliszek wrócił w drugim roku.
   Draco przytaknął jej, choć nie chodziło mu o wzrok bazyliszka, którego również on nie chciałby spotkać. Miał na myśli mu młodego Riddle'a. Ile zła musiało siedzieć w tak młodym chłopcu? Czy on też będzie musiał posunąć się do okrutnego morderstwa, które zlecił mu ten potwór?
   Kiedyś go podziwiał. To oczywiste. Większość czarodziejów czystej krwi stało murem za Voldemortem.
   Ale jego rodzina miała stu procentową pewność, że mężczyzna ten nie żyje. A hołd mu dawany, był tylko pozorny. Szli za tłumem, bo byli tchórzami.
   Wszystko się zmieniło, gdy powrócił. Znów zaczął siać strach, a oni nie mogli się już wycofać. Zdrada Voldemorta była rzeczą niewybaczalną. 
   Osobiście, wolałby ukrywać się, niż poddawać się jego rozkazom. Jak długo udałoby mu się być niezauważalnym? Nie wiadomo.
   Jednak teraz nie walczył tylko o swoje życie, była jeszcze Narcyza.
- Muszę iść - po tych słowach wstał i otrzepał niewidoczny kurz.
- Już wychodzisz? - słychać, że była niezadowolona. Przybliżyła się do niego i uważnie mu się przyjrzała.
-Muszę. Jutro są zajęcia. Niedługo cię odwiedzę.
- Mam nadzieję, że nie mówisz tego by mnie spławić.
- Przyjdę - mruknął, po czym szybkim krokiem pomknął w stronę drzwi. Powoli je uchylił i ostatni raz spojrzał za siebie; zobaczył, jak duch Marty siedzi na najwyższym parapecie i mu się przygląda.  
   Obrócił się i wyszedł trzaskając drzwiami.



***



    Hermiona stała w niewielkiej łazience. Pomieszczenie całe wyłożone było kafelkami o różnych odcieniach błękitu. Prysznic zajmował sporą część wschodniego skrzydła, pozostawiając niewiele miejsca wokół. Po lewej stronie od drzwi znajdowała się ceramiczna umywalka, a nad nią lustro w złotej ramie, z którego oskarżycielskim wzrokiem spoglądała brązowowłosa dziewczyna.
   Jej loki wilgotne od letniej wody, kleiły się do porcelanowej skóry, okalając twarz. Cera była nawilżona i świeżo lśniła.
   Nastolatka przetarła dłonią twarz, przymykając oczy. Była strasznie zmęczona.
   Wyszła z łazienki uprzednio gasząc światło. O bosych stopach pomknęła w stronę łóżka. Uchyliła baldachim i szybko wślizgnęła się pod nienagrzaną, satynową pościel. Na skórze pojawiły się niechciane ciarki, a ciało przeszedł dreszcz. Otuliła się szczelniej, mając nadzieję na szybkie nagrzanie materiału.
   Szybko zasnęła.
   Gdy rano się obudziła, nadal było ciemno. Kolejny raz jej noc była krótka i źle przespana. Przeciągnęła się pod kołdrą i jęknęła. Była obolała.
   Wstała, aby wyjrzeć przez okno. Na horyzoncie zaczęło wschodzić słońce. Jego ciepłe, wczesne promienie muskały spokojną taflę jeziora. Uśmiechnęła się mimowolnie i postanowiła działać. Po porannej toalecie szybko się ubrała i ruszyła w dół schodów, wprost na niezadowolonego Rona.
- Cześć - mruknęła i chciała go wyminąć, jednak ten chwycił ją delikatnie za nadgarstek. Nie pozostało więc jej nic innego, jak spojrzeć w jego oczy i czekać na wyjaśnienia.
- Coś cię trapi? Dawno nie rozmawialiśmy - jego głos był przepełniony goryczą. Z jej serca spadł kamień, choć nie na długo. Nie chciała dzielić się z przyjaciółmi swoimi zmartwieniami. Musiała porozmawiać z kimś, kto byłby bezstronny. Ron nie zrozumiałby jej decyzji. Z drugiej strony, czy aż tak widać zmartwienie na jej twarzy?
- Nie, Ron. Wszystko w porządku.
- Na pewno? - nie był zbytnio przekonany.
- Oczywiście. Mam po prostu za dużo nauki - kolejne kłamstwa, które ledwo przechodziły jej przez gardło.
- Dobrze. Przyjdziesz wieczorem pograć ze mną i Harrym w Eksplodującego Durnia? - Uśmiechnął się jak mały chłopiec.
   Przed oczami znów miała twarz jedenastoletniego Rona, z którym rozmawiała podczas pierwszej podróży Exspresem Hogwart. Kąciki jej ust uniosły się lekko w górę na myśl o tym wspomnieniu.
- Do zobaczenia wieczorem - mruknęła i ruszyła w stronę obrazu Grubej Damy.
    Już po chwili spokojnie przemijała korytarze.

***

- Zabini?- jej głos lekko drżał, gdy próbowała zwrócić na siebie uwagę Ślizgona.
    Znajdowała się w bibliotece, a przyszła tu tylko po to, by z nim porozmawiać. Przez ułamek sekundy czuła wstyd względem swojego zachowania. Pierwszy raz od wielu lat, znajdywała się w swoim małym królestwie i nie przeglądała jego kolekcji. To dziwne uczucie, znajdować się w tym miejscu, jednak nie dotykać brzegów ksiąg. Nie czuć zapachu kartek papieru.
   Blaise obrócił się w jej stronę i dopiero teraz dostrzegła, że nie jest on sam. Na przeciw niego siedział Teodor Nott i przyglądał się dziewczynie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Słucham, Granger? - mówił spokojnie, lecz usta zaciśnięte miał w wąską linie. Hermiona najpewniej przerwała im ważną rozmowę.
- Przeszkadzam?
- Trochę - wtrącił Nott. Był widocznie zły z powodu jej niezapowiedzianej wizyty.
- Czy to coś ważnego? - Blaise wstał od stolika i podszedł bliżej niej.
- Chciałam porozmawiać. O Malfoyu - drugie zdanie wypowiedziała szeptem.
- Spotkajmy się za pół godziny na dziedzińcu - powiedział i wrócił do stolika.
    Dziewczyna obróciła się i zaczęła podążać w stronę wyjścia. Chwilę później usłyszała oskarżycielski szept Teodora skierowany do drugiego Ślizgona.
- Co to miało znaczyć? - Był widocznie zły.
    Reszta ich rozmowy ucichła, gdy wkroczyła na korytarz piątego piętra.

***

    Punkt piętnasta dziewczyna czekała na Zabiniego, a że był to październik, to dni zrobiły się chłodne i mniej przyjemne. Otuliła się szkolną szatą i spojrzała w bok.
   Zza kolumny wychodził właśnie czarnoskóry Ślizgon. W trzech krokach znalazł się tuż obok niej.      
   Skinął głową i zajął miejsce na ławce.
- Coś się stało? - nie owijał w bawełnę. Od razu przeszedł do konkretów.
- Strasznie się zmienił.
- Martwisz się o niego? A to ci dziwne - mruknął i spojrzał przed siebie.
   Słońce słabo oświetlało błonia i część boiska do Quidditcha, którego zakątki widoczne były nawet z tego miejsca.
- Tak. Wiem, że to dziwne...ale...on potrzebuje pomocy.
    Była bezradna i przygnębiona.
    Sama nie potrafiła zdefiniować swojego zachowania, jednak wiedziała, że coś przyciąga ją do tego chłopaka. Jego tajemnica, bezwzględność i brak umiaru. Stwierdzenie, że była zafascynowana chłopakiem to za dużo. Było w nim jednak coś, co chciała odkryć, pomimo uprzedzeń i krzywd, które choć teraz rzucane pod jej adresem było coraz rzadziej, to bolały mocniej niż kiedykolwiek.
- Tylko, że on tego nie chce. Boi się.
- Czego się obawia? - Blaise coraz bardziej ją zaciekawiał.
- Nie wiem. Ciebie? - powiedział niepewnie i obrócił głowę, by zobaczyć jej reakcję. Usta dziewczyny pozostały zaciśnięte, a oczy trzeźwo spoglądały przed siebie.
- Dlaczego mnie?
- Skąd mogę to wiedzieć?
- Jesteście przyjaciółmi. Musisz coś wiedzieć - jej głos przepełniony był desperacją.
- Mogę się jedynie domyślać.
- Wyznasz mi swe przemyślenia?
   Spojrzała w jego oczy. Przepełnione ciepłem i dobrocią, niepodobne do całej jego postawy.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - Tak, typowy Ślizgon pomyślała i uśmiechnęła się delikatnie. Nie uszło to uwadze chłopaka. - Co cię bawi?
-Nic - mruknęła, a kąciki jej ust ponownie powędrowały ku górze. - Jesteście tacy przewidywalni.
Typowi uczniowie domu Salazara Slytherina.
-Ach - również się uśmiechnął. – Wy, Gryfoni także. Tylko uczeń Gordyka Gryffindora chciałaby udzielić pomocy osobie, która na to nie zasługuje.
- Jak to nie zasługuje? - zdziwiona zmarszczyła brwi.
- Czy Draco...Czy on kiedykolwiek zrobił dla ciebie coś dobrego?
    Chwilę się zastanowiła, przymykając oczy. Zawsze byli dla siebie obcy, z innych światów. Przez głowę przeleciały jej własne przemyślenia. Jesteś oczarowana jego tajemnicą, nie jego osobą. A później przypomniała sobie zdarzenie z pierwszego patrolu. To on uratował jej życie. Teraz to Hermiona chciała zrobić coś dla niego.
- Tak... - szepnęła niepewnie. Świadomość, że są sami, dawała jej pewność, że chłopak słyszy nawet ciche słowa.
- Czyli chcesz mu się tylko odwdzięczyć?
- I tak, i nie.
- Rozumiem. Ale, w czym ja mam ci pomóc? - zapytał.
-Pomóż mi się do niego zbliżyć - jej głos był suchy, pozbawiony wszelkich emocji.
- Nie mogę ci tego obiecać. Draco jest bardzo skryty ostatnio.
- Też to zauważyłam.
    Niechciany uśmiech pojawił się na jej twarzy. Trudno byłoby nie zauważyć, że Dracona przestały rozśmieszać żarty względem innych osób. Przestało go bawić wszystko. Zamknął się w sobie i nie dopuszczał do siebie nikogo z zewnątrz.
- Porozmawiam dziś z Draconem – obiecał, po czym wstał z ławy. - Muszę już iść.
- Dziękuję.
- Masz za co - ostatnie zdanie dotarło z opóźnieniem do jej podświadomości, którą w tamtej chwili zawładnęła myśl, że mieszkaniec domu Salazara Slytherina nie odmówił.
   Czy to znaczy, że Blaise będzie umiał jej pomóc?
   Chłopak ruszył w stronę filarów, a ona nadal siedziała, przyglądała się przygasającemu słońcu.

Komentarze

  1. Rozdział bardzo fajny :) Podobała mi się rozmowa Draco z Martę. Fajnie, że Hermiona tak się przejmuje blondynem. Myślę, że Blaise jej pomoże :)
    życzę weny i czasu na pisanie!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na nowy rozdział
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle nie lubię Jęczącej Marty, tak u Ciebie jest... spoko. :D Bardzo podobał mi się fragment rozdziału, gdzie Draco i Marta rozmawiali :) Fajnie by było, gdyby Draco rzeczywiście dotrzymał obietnicę, ale wszystko zależy od Ciebie :)
    Inytryguje mnie zachowanie Hermiony... Naprawdę bardzo ciągnie ją do Draco, a to gwarantuje ciekawe rzeczy! ❤ Znając Ciebie z pewnością się nie znudzę! Mam nadzieję, że uda jej się dotrzeć do Draco, chociaż on, jak to on, pewnie będzie się opierał... Wierzę jednak w moc siły Blaise'a i Hermiony :)
    Rozdział bardzo mi się podobał! :D Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz